Poseł zwany Palikotem po raz kolejny wystawiony został do mediów, by narobić trochę szumu. Dzieje się tak zwykle wtedy, kiedy partia rządząca przeżywa jakiś nieprzyjemny moment. Tym razem chodzi prawdopodobnie o korupcyjny smród z Sopotu, miejscowości politycznie opanowanej przez kolegów z boiska samego premiera. Ustalono więc, że aferę trzeba czym prędzej zagłuszyć. Najlepiej zagłuszyć Palikotem, który ogłosił, że prezydent jest chamem. Ten jak co chlapnie – zawsze dostarczy na parę dni tematu do mielenia w telewizorach. Zwłaszcza, że lubuje się w obrabianiu prezydenta. To wdzięczny obiekt do prowokacji, bo okazuje zdanerwowanie głupstwami. Dlatego drażnienie prezydenta stało się ulubioną rozrywką jego oponentów. No cóż, na tym stanowisku trzeba mieć skórę słonia i odporność glona, panie prezydencie…
Prawdę powiedziawszy potężna „siłą spokoju” potrzebna jest nam wszystkim jeżeli chcemy oglądać obrazki z Sejmu. Szalone obrady Komisji Regulaminowej pod przewodem posła Niesiołowskiego przejdą zapewne do sejmowej legendy, z odmiennych zresztą powodów. Dla Platformy jako powrót do obyczajów Samoobrony, dla PiSu – jako powrót do metod Kiszczaka.
Przyznajmy, że poza autentycznymi sensacjami, również sezon zwany kiedyś ogórkowym sprzyja rozdmuchiwaniu banalnych incydentów, bo przecież niezależnie od wakacji i urlopów, media muszą codziennie kręcić swoje lody. Kiedyś grasował latem potwór Paskuda, teraz jest plaga wielkich biedronek. Artystka która postawiła już w Warszawie palmę, obecnie na pl. Konstytucji ustawiła spluwaczkę. Estetyczne przesłanie spluwaczki nie jest jasne, jak to w sztuce awangardowej, natomiast w praktyce powstała szansa by napluć na Konstytucję, co jest pomysłem rajcującym dla ekstremalnych środowisk. Warszawa cieszy się jeszcze jednym sukcesem – wojewodzie udało się podpisać pozwolenie na budowę Stadionu Narodowego. Heroicznego aktu dokonano 22 lipca na cześć dawnej nazwy: Stadion Dziesięciolecia PRL.
Inna heca to spór polityków, finansistów, ekonomistów o to czy wzrost płac wywindował ceny, czy wysokie ceny wymuszają wzrost płac. Okazuje się, że podobnie jak w wielu innych dziedzinach są tu dwie szkoły: falenicka i otwocka. W gruncie rzeczy nie jest to spór lecz odwracanie kota ogonem, by zamulić odpowiedzialność za rosnącą inflację i szalejącą drożyznę. A to już prawdziwy problem, od którego nie odwróci uwagi nawet kolejny wygłup Alikota posła, kalipota osła, czy jak mu tam było..?
Jan Pietrzak